Od nowego roku jeden dzień w tygodniu spędzam w Archiwum Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie studiuję akta dotyczące pierwszych powojennych lat Biblioteki Uniwersyteckiej. Ma z tego powstać monografia, ale znajduję tam też "kwiatki" do innej książki o bibliotekach w PRL-u, takiej bardziej anegdotycznej.
I o jednym takim "kwiatku" chciałbym tu opowiedzieć.
Otóż po zaprowadzeniu porządków na wzór stalinowskiego Związku Radzieckiego, biblioteki też musiały wpisać się jakoś w osławiony Plan Sześcioletni (1949-1955). Wpisała się weń też Biblioteka Uniwersytecka we Wrocławiu. Jej ówczesny dyrektor, dr Antoni Knot, człowiek wielkich zasług dla odbudowania bibliotekarstwa naukowego w mieście, uznał, że pojawiła się okazja zdobycia pieniędzy na budowę nowego gmachu biblioteki. Ocalały w jakim takim stanie budynek dawnej Biblioteki Miejskiej (Redigeranum, od zasłużonego dla Biblioteki Miejskiej Thomasa Redigera) przy ul. Szajnochy okazał się bowiem za ciasny, żeby pomieścić zachowane zbiory tej biblioteki, zachowaną część zbiorów dawnej biblioteki uniwersyteckiej oraz ściągnięte do Wrocławia zbiory prywatne (podworskie, mieszczańskie, instytucji publicznych) z całej niemal południowo-zachodniej części Polski w jej nowych granicach, a gmach dawnej biblioteki uniwersyteckiej jeszcze nie nadawał się na wykorzystanie go do celów bibliotecznych. Warto przypomnieć, że właśnie w tym gmachu mieściła się pod koniec wojny kwatera Twierdzy Breslau.
Otóż po zaprowadzeniu porządków na wzór stalinowskiego Związku Radzieckiego, biblioteki też musiały wpisać się jakoś w osławiony Plan Sześcioletni (1949-1955). Wpisała się weń też Biblioteka Uniwersytecka we Wrocławiu. Jej ówczesny dyrektor, dr Antoni Knot, człowiek wielkich zasług dla odbudowania bibliotekarstwa naukowego w mieście, uznał, że pojawiła się okazja zdobycia pieniędzy na budowę nowego gmachu biblioteki. Ocalały w jakim takim stanie budynek dawnej Biblioteki Miejskiej (Redigeranum, od zasłużonego dla Biblioteki Miejskiej Thomasa Redigera) przy ul. Szajnochy okazał się bowiem za ciasny, żeby pomieścić zachowane zbiory tej biblioteki, zachowaną część zbiorów dawnej biblioteki uniwersyteckiej oraz ściągnięte do Wrocławia zbiory prywatne (podworskie, mieszczańskie, instytucji publicznych) z całej niemal południowo-zachodniej części Polski w jej nowych granicach, a gmach dawnej biblioteki uniwersyteckiej jeszcze nie nadawał się na wykorzystanie go do celów bibliotecznych. Warto przypomnieć, że właśnie w tym gmachu mieściła się pod koniec wojny kwatera Twierdzy Breslau.
Dyrektor biblioteki liczył na przeznaczenie na planowane na okres Planu Sześcioletniego prace studyjne i projektowe dziesięć milionów złotych. Było to jeszcze przed denominacją złotego, która nastąpiła pod koniec 1950 r. W jej wyniku wartość dotacji wynosiła trzysta tysięcy. Urząd Wojewódzki wyznaczył nawet miejsce na nowy gmach, na Pl. Polskim, między Halą Targową a ówczesnym Muzeum Śląskim, dziś Narodowym.
Niestety, na planach się skończyło. Nowy gmach powstał w innym miejscu dopiero ponad pół wieku później.
Biblioteka wpisała się w realizację Planu także w inny, nieco zabawny sposób. Oto na dziesięć dni przed świętami Bożego Narodzenia 1950 roku jej dyrektor zawiadamia rektora ówczesnego Uniwersytetu, że 19 grudnia odbędzie się... narada produkcyjna ze studentami "celem zwiększenia frekwencji w czytelni oraz zaspokojenia potrzeb czytelników" i prosi o zachęcenia studentów do udziału w niej.
Załączony program narady, pod hasłem "Współpraca czytelników z biblioteką uczelnianą w celu podniesienia i usprawnienia czytelnictwa" przewidywał
1. Zagajenie dyrektora biblioteki
2. Referat wicedyrektora Stefana Nawary "Nowy styl pracy biblioteki",
3. Referat "O niektórych formach pracy z czytelnikiem (dr Marta Burbianka),
4. Referat "Z doświadczeń Działu Udostępniania" (mgr Karol Heintsch),
5. Głosy przedstawicieli organizacji studenckich,
6. Dyskusja,
7. Podsumowanie.
W aktach nie zachował się protokół ani żadna inna relacja z tej narady. Można jednak się domyślać, że wszyscy, może z wyjątkiem autorów wystąpień, mocno się wynudzili.
Opuszczony już gmach dawnej Biblioteki Miejskiej, a potem Uniwersyteckiej przy ul. Szajnochy 7/9.
Opuszczony ? Chyba nie całkiem...rYt
OdpowiedzUsuńMagazynierzy z BUWr twierdzą, że całkiem
OdpowiedzUsuń