W kontekście kryzysu migracyjnego tytuł wpisu może wydać się mylący. Tak jednak brzmi tytuł książki autobiograficznej Henryka Grynberga, Sam był tyleż uchodźcą, co emigrantem. Nie został bowiem zmuszony do opuszczenia kraju, w którym się urodził, spędził dzieciństwo i młodość, ani nie musiał uciekać. Wręcz przeciwnie, trzeba było użyć wpływów i podstępu, żeby się wydostać wraz z żoną. I spotkać tam tych, którzy jako artyści mieli łatwiejszą drogę do wyjazdu za granicę i - jak się wtedy mawiało - odmówić powrotu lub odwlekać powrót w nieskończoność: Romana Polańskiego, Krzysztofa Komedę czy Marka Hłaskę, Jerzego Kosińskiego i Czesława Miłosza.
Sam też zresztą był artystą, ale nie tej miary. Miał w dorobku książkę, za którą otrzymał Nagrodę Kościelskich, i był członkiem zespołu Teatru Żydowskiego Idy Kamińskiej. Udało mu się też wkręcić do zespołu świeżo poślubioną żonę, nie pierwszą zresztą w swoim życiu.
Ze względu na miejsce zamieszkania swojej matki wynajął domek na skraju Beverly Hills i tam zastała go rozpoczęta w Polsce nagonka antysemicka rozpętana przez Gomułkę. Znakomity adres dla wielu znajomych z łódzkiej filmówki i bywalców tamtejszej kawiarni "Honoratka" i warszawskiego SPATiF-u, w których autor nabierał ogłady i zawarł liczne znajomości. Teraz ci znajomi jako wyrośli nie z polskich korzeni znaleźli się w sytuacji, która zmusiła ich do emigracji. Niejeden z nich obiecywał sobie, że Beverly Hills to znakomite miejsce do rozpoczęcia kariery artystycznej, jako piszący muzykę , to scenariusze dla wytwórni filmowych. Jeden tylko, profesor "Filmówki" reżyser i scenarzysta Stanisław Wohl, nie miał złudzeń. Siedział na kanapie u Grynberga i powtarzał sobie "Genuggepiszt", czyli puentę anegdoty żydowskiej o starszym panu, który poskarżył się lekarzowi urologowi, że ma kłopoty z siusianiem i usłyszał taka odpowiedź, znaczącą, że już wszystko w swoim życiu wysikał.
Sam też zresztą był artystą, ale nie tej miary. Miał w dorobku książkę, za którą otrzymał Nagrodę Kościelskich, i był członkiem zespołu Teatru Żydowskiego Idy Kamińskiej. Udało mu się też wkręcić do zespołu świeżo poślubioną żonę, nie pierwszą zresztą w swoim życiu.
Ze względu na miejsce zamieszkania swojej matki wynajął domek na skraju Beverly Hills i tam zastała go rozpoczęta w Polsce nagonka antysemicka rozpętana przez Gomułkę. Znakomity adres dla wielu znajomych z łódzkiej filmówki i bywalców tamtejszej kawiarni "Honoratka" i warszawskiego SPATiF-u, w których autor nabierał ogłady i zawarł liczne znajomości. Teraz ci znajomi jako wyrośli nie z polskich korzeni znaleźli się w sytuacji, która zmusiła ich do emigracji. Niejeden z nich obiecywał sobie, że Beverly Hills to znakomite miejsce do rozpoczęcia kariery artystycznej, jako piszący muzykę , to scenariusze dla wytwórni filmowych. Jeden tylko, profesor "Filmówki" reżyser i scenarzysta Stanisław Wohl, nie miał złudzeń. Siedział na kanapie u Grynberga i powtarzał sobie "Genuggepiszt", czyli puentę anegdoty żydowskiej o starszym panu, który poskarżył się lekarzowi urologowi, że ma kłopoty z siusianiem i usłyszał taka odpowiedź, znaczącą, że już wszystko w swoim życiu wysikał.