Dużo czasu zabrało mi doczytanie do końca książki, która została pożyczona, na szczęście z nieokreślonym terminem zwrotu. Nie pierwsza to zresztą przeczytana przeze mnie książka izraelskiego myśliciela Yuvala Noaha Harariego. Wielu zarzuca mu zbyt pospieszne stawianie tez, ja też to po jednej z poprzednich lektur to zrobiłem. Ale czytam następne i jeśli napisze jeszcze coś, a jest relatywnie młody (ur. 1946) i płodny, pewnie też sięgnę. Z co najmniej dwóch powodów: bo ma olbrzymią erudycję, z którą dzieli się z czytelnikami, a przede wszystkim dlatego, że każe spojrzeć na wiele rzeczy i zjawisk z szerszej perspektywy i dzięki temu lepiej je zrozumieć. Tak też rozumiem sens uprawiania filozofii. I dla porządku istotne zjawiska i procesy przekonująco definiuje. Nie ukrywa, że nie nadaje tym definicjom znaczenia uniwersalnego, zaznaczając to słowami "nazywam to". Ale objaśnia też, jak rozumie lub jak rozumieć należy zjawiska i procesy, które już mają swoje ugruntowane definicje, np. ideologie, , kapitalizm czy rewolucja naukowa.
Sapiens (Wydawnictwo Literackie, 2019) to zresztą wznowienie książki, która pięć lat wcześniej ukazała się pod tytułem Od zwierząt do bogów. Ten poprzedni tytuł, który teraz pełni rolę podtytułu, był chyba bardziej trafny, ukazywał bowiem historię człowieka od jego zarania, gdy był jednym z ssaków aż do czasów, gdy w pewnym sensie przejął rolę bogów, dzięki zdobyczom nauki i technologii "uzdrawiając" ludzi, pozwalając mu wznieść się w powietrze, mnożąc produkty żywnościowe itd. Oryginalny tytuł jest jeszcze prostszy i oczywisty: A brief history of humankind , czyli "Krótka historia rodzaju ludzkiego".
Niepodobna streszczać tu liczącą ponad 500 stron formatu B5 książkę. Mamy tu jakby szybko przewijającą się taśmę filmową pokazującą przechodzenie jednej epoki historii ludzkości w drugą: od epoki łowów i zbieraczy (ludzi żywiących się i odzianych w to, co zbiorą z roślinności i upolują), przez rewolucję agrarną, co wiązało się z udomowieniem zwierząt i uprawą roślin (co było faktycznie udomowieniem człowieka, bo musiał zapewnić bezpieczeństwo posiadanego majątku), aż do rewolucji naukowej, kiedy człowiek uświadomił sobie, że wielu rzeczy nie wie, ale może się tego dowiedzieć za pomocą metod i urządzeń.
Autor pisze o tym, ile dobrego przyniosła rewolucja agrarna, ale i wiele złego. Każda z tych epok przyniosła wiele dobrego, np. wynalazek pisma, prawa, handlu, najpierw wymiennego, a potem za pomocą pieniądza, druku, budownictwo, a z drugiej strony złego: niewolnictwo, wojny, najpierw o przestrzeń i ręce do pracy, potem o panowanie religii, a także eksploatację zasobów ziemi aż do granic zagrażających gatunkowi ludzkiemu. To oczywiście mały ułamek tego, co autor zawarł w swoim dziele i opisał ich naturę.
Psycholog (także psycholog społeczny), etnolog, historyk sztuki, techniki i specjaliści innych dziedzin z pewnością wiele tych faktów znają i być może zarzuciliby autorowi pewne powierzchowności i uproszczenia, ale z drugiej strony każdy bada to, czym sam się naukowo zajmuje. Wartością tej książki jest zespolenie wiedzy w celu uchwycenia rozwoju cywilizacji ludziej we wszystkich jej wymiarach.
I pomóc odpowiedzieć na pytanie, jak to jest, że praczłowiek powstał w Afryce lub/i Azji, a został "odkryty" na jakimś poziomie cywilizacji w Amerykach, Australii czy Nowej Zelandii. Albo dlaczego odkrywcami byli Europejczycy, a nie Afrykańczycy czy stojący na poziomie cywilizacyjnym Azjaci, a nie np. mieszkańcy Ameryk, ludy Oceanii czy Australii.
Autor podaje też fakty, które mogą nas zdziwić, np. że w noc św. Bartłomieja (1572) zginęło więcej ludzi, szacuje się, że do ok. 400 do 500 osób, niż z powodów religijnych zginęło w całym okresie Cesarstwa Rzymskiego. Bo religie politeistyczne miały bogów o różnych specjalnościach, nie byli zaborczy i nie mieli swoich ziemskich następców. Mieli pomniki i świątynie.
Niejednego zdziwi, że krowy wypasane na preriach obu Ameryk zostały tam zawiezione i rozmnożyły się dzięki "odkrywcom", a potem grabieżcom. Albo że Indianie na koniach to też efekt "eksportu" tych zwierząt na odkryte kontynenty.
Przyznaję, że czytając tę książkę kilka razy westchnąłem i pojawiła się w głowie myśl "O ileż mniej bzdur opowiadaliby dzisiejsi rządzący politycy i hierarchowie Kościoła, gdyby znali książkę Hahariego!".
Yuval Noah Harari to jeden z najgroźniejszych żyjących psycho- i socjopatów. Prawa ręka równie zaburzonego Klausa Schwaba. Nazwanie go myślicielem jest przejawem, w najlepszym razie, niezdrowego poczucia humoru. Równie dobrze można by, panie erudyto, nazwać Hitlera wielkim wizjonerem humanizmu.
OdpowiedzUsuńA może zamiast wsłuchiwać się w donosy i teorie spiskowe lepiej przeczytać jakąś książkę wymienionych autorów i skonfrontować ich treść z własną dotychczasową wiedzą?
UsuńZastanawiałem się, czy opublikować powyższy komentarz, ale może warto było pokazać, jak głęboko i daleko sięgają teorie spiskowe
A może, panie Kubów, warto czasami poczytać, co piszą autorzy tak zwanych przez pana pogardliwie donosów (czyich i na kogo?) oraz teorii spiskowych, które o dziwo zazwyczaj się sprawdzają, zamiast epatować swoją „wyższością” intelektualną. Zresztą, jeśli chodzi o Harariego, nie trzeba się odwoływać do opinii osób trzecich, wystarczy posłuchać, co mówi on sam (w licznych wywiadach) o homo sapiens, który jest rzekomo tylko kawałkiem mięsa do zhakowania i zaimplementowania na bazie jego DNA odpowiedniej, oczywiście z punktu widzenia Harariego i jemu podobnych gatesówi schwabów, technologii. Zdrowia życzę (zwłaszcza po trzeciej dawce, przyda się).
Usuń