Z wszystkich obietnic zawartych w Manifeście PKWN władza ludowa najskwapliwiej zabrała się za odebranie majątków obszarnikom, za których uznała wszystkich ziemian posiadających ziemię powyżej 50 hektarów i za nakazanie im zamieszkania o co najmniej 50 km od swych majątków.
Niemal z dnia na dzień dotychczasowe rodziny, pojedynczo lub w kilka rodzin, stanowiące czeladź lub pracujące "na pańskim" wprowadzały się na pokoje, a dotychczasowym właścicielom do czasu opuszczenia majątku wyznaczały mieszkanie w służbówce lub w oficynie pałacu czy dworu, a bywało, że w wyznaczonym miejscu budynku gospodarczego. Uznały za swoje zawartość szaf, spiżarni, stodół oraz inwentarza żywego.
O część zasobów upominały się też skutecznie rodziny nie zamieszkałe w pałacach, szabrowano więc meble i urządzenia,. W tym celu do wsi zjeżdżali też szabrownicy z miast, czasem uciekając się do przemocy.
Tu i ówdzie, zanim do pałaców zdążyli wprowadzić się chłopi, zajęli je sowieccy żołnierze i oficerowie, dokonując wstępnej grabieży i zostawiając po sobie ślady, które miały okazać pogardę dla "panów".
Żeby zapanować nad jakim takim ładem powstawały komitety folwarczne złożone z miejscowych chłopów. Starały się one sprawiedliwie podzielić ziemie, łąki, lasy i zwierzynę. A ze strony Państwa Ministerstwo Reform Rolnych wyznaczało lokalnych pełnomocników. Ci zaś korzystając ze swych uprawnień bywało, że wysiedlali z zajętych pomieszczeń chłopów, żeby np. przeznaczyć je lokalnym działaczom PPR lub milicjantów.
O tym przeczytać można w monografii Anny Wylegały Był dwór, nie ma dworu: reforma rolna w Polsce (Wydawnictwo Czarne, 2022), w której autorka skupiła się na przebiegu reformy w dzisiejszym województwie świętokrzyskim, uznając, że przebiegała ona podobnie na innych obszarach Polski. Oczywiście z wyjątkiem tzw. ziem odzyskanych.
Kupiłem tę książkę, ale po przeczytaniu pierwszych nieco ponad stron odłożyłem ją na półkę z innymi niedoczytanymi książkami.
Ale gdy wróciłem do niej, szybko przeczytałem następne pod 250 stron.
Bo następny rozdział poświęcony jest losom wygnanych ziemian. Na ogół znaleźli sobie zajęcia w miastach jako urzędnicy, rachmistrze, sklepikarze lub nauczyciele. Część zatrudniła się w powstałych na miejscu dawnych ziemskich majątków jako agronomowie lub zarządcy. Ale zostali zdemaskowani jako dawni obszarnicy i nierzadko trafili na kilka lat do więzień za rzekome oszustwa.
Adresy części z nich zostały ustalone i ci doświadczyli pomocy ze swoich dawnych "poddanych", którzy dostarczali im płodów ze swoich gospodarstw.
A dwory? Jedne zaniedbywane popadły w ruinę po paru latach, inne przetrwały dłużej jako siedziby zarządów spółdzielni produkcyjnych lub wiejskie świetlice zanim się nie rozpadły i zostały rozebrane, więcej szczęścia miały te, które zamieniono na szkoły lub urzędy władz lokalnych.
Część z nich przetrwała do lepszych czasów, zostały odnowione i przeznaczone na hotele, pensjonaty lub inne usługi. Część zrujnowanych dworów zostało zakupione przez prywatne osoby, m.in. potomków dawnych właścicieli i stanowią miejsce ich bytowania. Niektórzy właściciele umożliwiają ich zwiedzanie.
Autorka w pracy nad monografią skorzystała nie tylko z zachowanych źródeł, ale też z przeprowadzonych rozmów z osobami, które były mieszkańcami wsi i pamiętały ich właścicieli, świadkami akcji parcelacji i dalszych losów dworów.
poniedziałek, 1 grudnia 2025
O parcelacji majątków po 1945 r.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz