poniedziałek, 24 października 2022

Powieść tegorocznej noblistki Annie Ernaux

 Usłyszawszy nazwisko tegorocznej noblistki szybko zajrzałem, do Wikipedii, żeby zobaczyć, czy jest coś z jej twórczości po polsku. Okazało się, że oprócz wydanej blisko trzydzieści lat temu mikropowieści Miejsca w marcu tego roku niezawodne Wydawnictwo Czarne opublikowało powieść Lata. Nie udało mi się zdobyć resztek z zapasu, ale już tydzień później w księgarni bez żadnych zabiegów typu "proszę zamówić - sprowadzimy" dostałem powieść w pobliskiej księgarni.
Początek nie zachęcał, bo na pierwszych kilkunastu stronach znajdują się zapiski jak mniej więcej moich koleżanek z pierwszych klas podstawówek, no może troszkę zdradzające jakieś ambicje intelektualne. Czyli jakieś wypisy z gazet, jakieś zdania lub aforyzmy z wieści i poezji.
Ale kiedy już przez to przebrnąłem, będąc bliski dania sobie  spokój z dalszą lekturą, zaczęła się LITERATURA. Na początek opis ząbkowanych zdjęć rodzinnych, najpierw z 1940 r., co już, znając z Wikipedii krótką biografię autorki, kazało sądzić, że to jej pierwsze zdjęcie, potem następne. A dalej już powojenne dzieciństwo dziewczynki w małym prowincjonalnym normandzkim miasteczku, spisywane od początku do końca w trzeciej osobie lub bezosobowo, co być może każe czytać historię życia kobiety (autorka w końcu wprost  przyznaje, że pisze o sobie) jako historię pokolenia. Może nie całego, ale kobiety pochodzącej z rodziny żyjącej z pracy najemnej na francuskiej prowincji. W pewnym sensie jest to historia trochę przypominająca Powrót do Reims Didiera Eribona, o której pisałem jakieś dwa lata temu. Tyle, że jest to historia kobiety, lub raczej kobiet.
Kiedy czyta się książkę ma się wrażenie, że przed oczami przesuwa się w przyspieszonym tempie społeczna historia powojennej Francji: najpierw artykuły pierwszej potrzeby sprzedawane na kartki, potem zniesienie kartek, potem pojawianie się w sklepach artykułów w lepszym gatunku i w większej rozmaitości, wymiana sprzętów domowych na nowocześniejsze, pojawianie się telewizorów, każde mieszkanie może mieć już swój telefon, wymienia się samochody na bardziej wygodne i niezawodne, a w szerszym tle krwawa historia utraty kolonii, a zwłaszcza Algerii, powrót Chales'a de Gaulle'a znów w roli męża opatrzonościowego, który dla wzmocnienia swej władzy ogranicza rolę parlamentu i rządu na rzecz władzy prezydenckiej (od tego czasu datuje się trwający do dziś ustrój V republiki), a potem kolejne rządy z akcentem na kilka kadencji Francois Mitteranda, którego autorka/bohaterka obdarza sympatią, nie kryjąc własnych lewicowych poglądów.
Bohaterka tymczasem pokonuje kolejne szczeble edukacji, nie wiadomo, czy "na bieżąco", czy z perspektywy osoby już dorosłej, krytycznie oceniając wymuszanie na uczniach posłuszeństwa i narzucanie sposobu interpretacji tekstów literackich, których kanon nie zmienia się od dziesiątek lat, studiuje literaturę francuską i w końcu zdaje egzamin na nauczycielkę liceum. I zatrudnia się w tej roli. Z entuzjazmem pisze o swoistej rewolucji młodzieży studenckiej 1968 r., która przeorała świadomość młodych ludzi, a co czyta się jakby odnosiło się do ogółu Francuzów. Ale przyznać trzeba, że wpłynęła ona np. na zmiany w edukacji, dając więcej poczucia wolności wychowankom oraz unowocześniając kanon lektur.
Rewolucja 1968 r. a także postawa francuskich parlamentarzystek i pisarek wpłynęła też na zwiększenie swobody życia seksualnego. W pewnym miejscu autorka pisze, że kościół straciwszy kontrolę nad życiem seksualnym Francuzów, stracił właściwie wszystko.
W pewnych fragmentach powieści  pasuje akurat forma bezosobowa, której autorka używa zamiennie z trzecią osobą liczby pojedynczej. Bo oto osiągnąwszy jako taką stabilizację zawodową, wychodzi "się" za mąż, zostaje matką, przeżywa kolejne fazy macierzyństwa i życia rodzinnego, rozwodzi "się" po nieco ponad dwudziestu latach, ma "się" - młodszego - kochanka, aż w pewnym momencie patrzy "się" w lustro i uświadamia, że nadchodzi starość, ale dokąd się da, nie rezygnuje się z przyjemności życia.
W ogóle autorka nie unika wątków związanych z ludzką fizjologią, także tą, która w literaturze bywa mniej obecna.
Z natury rzeczy w trakcie lektury będąc niewiele młodszy od autorki, ale urodzony już po wojnie. porównywałem powojenną historię społeczną Francji i Polski. To, co stało się we Francji w kilka lat po wojnie, Polacy mogli doświadczyć dopiero dwadzieścia lat później, gdy pojawiły się importowane artykuły spożywcze, także słynne Bebiko dla dzieci, Polacy przesiedli się  z wfm-ek i rowerów do "maluchów", a potem i do dużych fiatów, ale i ten okres trwał krótko, bo wnet pojawiły się braki w zaopatrzeniu w artykuły konsumpcyjne i sprzęt domowy. Jako dziecko wiejskie pokonałem kolejne szczeble edukacji i beż żadnych egzaminów zostałem nie tylko nauczycielem licealnym, ale akademickim.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz