Dzięki nauczeniu się czytania prasy w internecie, co pozwala czytać szybciej i... znacznie taniej oraz przejściu na pracę w wymiarze pół etatu, mam więcej czasu na lekturę książek.
Czytam głównie w domu, wieczorem, w dni wolne od pracy także przy wydłużonym w czasie śniadaniu. Wybierając się na popołudniowe spacery biorę książkę pod pachę, a gdy biorę kijki, do plecaka i w czasie popasu w jakimś barze zamawiam winko, otwieram książkę i spędzam nad nią nieco ponad pół godziny. Dziś np. zabrałem tom opowiadań Karnawał Gerharta Hauptmanna. Bo jednak po zwiedzeniu jego muzeum w Jagniątkowie, warto choć w niewielkim zakresie poznać twórczość niemieckiego noblisty. A część z nich niezależnie od wybitnych walorów literackich (miejscami ma się wrażenie, że autor chce zachwycić czytelnika swoją metaforyczną sztuką narracji) wprowadza w klimat niemieckiej dolnośląskiej prowincji początku XX wieku.
Ale bardziej poruszyły mnie inne książki.Otóż postanowiłem poznać pisarstwo innego noblisty, J.M. Coetzee. Trafiłem na zbiór bardzo erudycyjnych esejów o różnych przejawach cenzury Obraza (Znak, 2011). Nie przeczytałem wszystkich rozdziałów. Pominąłem te, które dotyczyły realiów ojczyzny pisarza.
Szczególnie wart uwagi jest pierwszy tekst dotyczący istoty cenzury państwowej i jej niedemokratycznej i demoralizującej natury. Choć przecież jednym z jej pierwotnych celów było zapobieżenie zepsuciu moralnemu maluczkich. W ogóle czymś wysoce niewłaściwym jest instytucja cenzora (osoby i instytucji), który wierzy, że działa w interesie społeczeństwa, ale kieruje się własnym oburzeniem, choćby i mając po temu podstawę prawną i działa powodowany własną imaginacją, którą uważa za oburzenie społeczeństwa.
Trudno tu streszczać cały esej, ale za konieczne uważam, zwłaszcza wobec umacniania się potęgi rodzimych "obrońców wiary", odniesienie się pisarza do bluźnierstwa. Opisując obłożenie fatwą Salmana Rushdiego przez fundamentalistów islamskich stwierdza, że choć w Wielkiej Brytanii, gdzie zamieszkuje twórca Szatańskich wersetów, obowiązuje prawo zakazujące bluźnierstwa, to jest one uważane za coraz większy anachronizm.
Ciekawe są analizy sytuacji pisarza w państwach totalitarnych. W jednej na przykładzie losów Osipa Mandelsztama ukazuje mechanizm niszczenia zaufania do pisarza niepokornego wobec władzy. Władza wymusza na nim szantażem napisanie pochwały tyrana i odbiera mu tym samym wiarygodność w środowisku pisarzy i - co najgorsze - wśród czytelników. A i tak w końcu nie unika on więzienia lub zakatowania na śmierć.
Mamy nasze polskie przykłady zastosowania tego mechanizmu, które obecnej władzy służą jeszcze dziś do obalania autorytetów, np. Wisławy Szymborskiej.
Natomiast na przykładzie twórczości poetyckiej Zbigniewa Herberta Coetzee pokazuje, jak cenzura powoduje zakłócenia w interpretacji tekstów. Poeta chcąc uniknąć ingerencji cenzorskich zmuszony jest stosować coraz bardziej wymyślne wybiegi, stosując mniej czytelne dla cenzora, ale i czytelnika, metafory, a zdając sobie sprawę, że skutecznie oszukał cenzora, pozwala sobie na ironię. W rezultacie czytelnik w odbiorze poezji traci orientację. Nie wie, czy odbierać tekst wprost, czy musi uwzględnić grę poety z cenzorem.
Czytam głównie w domu, wieczorem, w dni wolne od pracy także przy wydłużonym w czasie śniadaniu. Wybierając się na popołudniowe spacery biorę książkę pod pachę, a gdy biorę kijki, do plecaka i w czasie popasu w jakimś barze zamawiam winko, otwieram książkę i spędzam nad nią nieco ponad pół godziny. Dziś np. zabrałem tom opowiadań Karnawał Gerharta Hauptmanna. Bo jednak po zwiedzeniu jego muzeum w Jagniątkowie, warto choć w niewielkim zakresie poznać twórczość niemieckiego noblisty. A część z nich niezależnie od wybitnych walorów literackich (miejscami ma się wrażenie, że autor chce zachwycić czytelnika swoją metaforyczną sztuką narracji) wprowadza w klimat niemieckiej dolnośląskiej prowincji początku XX wieku.
Ale bardziej poruszyły mnie inne książki.Otóż postanowiłem poznać pisarstwo innego noblisty, J.M. Coetzee. Trafiłem na zbiór bardzo erudycyjnych esejów o różnych przejawach cenzury Obraza (Znak, 2011). Nie przeczytałem wszystkich rozdziałów. Pominąłem te, które dotyczyły realiów ojczyzny pisarza.
Szczególnie wart uwagi jest pierwszy tekst dotyczący istoty cenzury państwowej i jej niedemokratycznej i demoralizującej natury. Choć przecież jednym z jej pierwotnych celów było zapobieżenie zepsuciu moralnemu maluczkich. W ogóle czymś wysoce niewłaściwym jest instytucja cenzora (osoby i instytucji), który wierzy, że działa w interesie społeczeństwa, ale kieruje się własnym oburzeniem, choćby i mając po temu podstawę prawną i działa powodowany własną imaginacją, którą uważa za oburzenie społeczeństwa.
Trudno tu streszczać cały esej, ale za konieczne uważam, zwłaszcza wobec umacniania się potęgi rodzimych "obrońców wiary", odniesienie się pisarza do bluźnierstwa. Opisując obłożenie fatwą Salmana Rushdiego przez fundamentalistów islamskich stwierdza, że choć w Wielkiej Brytanii, gdzie zamieszkuje twórca Szatańskich wersetów, obowiązuje prawo zakazujące bluźnierstwa, to jest one uważane za coraz większy anachronizm.
Ciekawe są analizy sytuacji pisarza w państwach totalitarnych. W jednej na przykładzie losów Osipa Mandelsztama ukazuje mechanizm niszczenia zaufania do pisarza niepokornego wobec władzy. Władza wymusza na nim szantażem napisanie pochwały tyrana i odbiera mu tym samym wiarygodność w środowisku pisarzy i - co najgorsze - wśród czytelników. A i tak w końcu nie unika on więzienia lub zakatowania na śmierć.
Mamy nasze polskie przykłady zastosowania tego mechanizmu, które obecnej władzy służą jeszcze dziś do obalania autorytetów, np. Wisławy Szymborskiej.
Natomiast na przykładzie twórczości poetyckiej Zbigniewa Herberta Coetzee pokazuje, jak cenzura powoduje zakłócenia w interpretacji tekstów. Poeta chcąc uniknąć ingerencji cenzorskich zmuszony jest stosować coraz bardziej wymyślne wybiegi, stosując mniej czytelne dla cenzora, ale i czytelnika, metafory, a zdając sobie sprawę, że skutecznie oszukał cenzora, pozwala sobie na ironię. W rezultacie czytelnik w odbiorze poezji traci orientację. Nie wie, czy odbierać tekst wprost, czy musi uwzględnić grę poety z cenzorem.
Coetzee'go lubię czytać. Ale dotychczas przeczytałem jedynie jego powieści. Wpis na blogu zachęcił mnie i w poniedziałek wypożyczę "Obrazę".
OdpowiedzUsuń