wtorek, 25 października 2016

Piwnica pod Baranami ma 60 lat

1956 rok w Europie Wschodniej oznaczał zniesienie kultu jednostki Stalina, ogłoszonym przez Nikitę Chruszczowa, wieloletniego bliskiego współpracownika tyrana, opuszczenie bloku krajów komunistycznych przez Austrię, najazd Sowietów na Węgry, a w Polsce wyraźną odwilż polityczną. Przez krótki czas media mogły cieszyć się względną wolnością, sztuka uwolniona została z ciasnego gorsetu socrealizmu, a na uczelnie mogli powrócić odsunięci od dydaktyki liczni profesorowie. Część tych zmian okazała się trwała, choć granice wolności ulegały powolnemu zacieśnianiu.
Rok ten zaznaczył się też powstaniem nowych bytów. Część z nich niebawem zniknęła, ale niektóre trwały przez lata i nawet trwają nadal, choć w postaci w jakimś stopniu zmienionej. W roku tym ruszyło emitowane do dziś słuchowisko radiowe "Matysiakowie", a we wrocławskim radiu audycja satyryczna "Studio 202", a w Krakowie, w piwnicznych pomieszczeniach pałacu Potockich, zwanym "Pod Baranami" pierwszy spektakl dali młodzi artyści i studenci szkól artystycznych,  rok później zaś zaczął ukazywać się tygodnik "Polityka",  a we Wrocławiu swą pierwszą premierę dał studencki teatr "Kalambur".

poniedziałek, 17 października 2016

Wojna i powojnie. Polska A.D. 1945

Dopiero nagroda w tegorocznym rozdaniu Nagrody Nike skłoniła mnie do sięgnięcia po książkę Magdaleny Grzebałkowskiej 1945 : wojna i pokój (Agora 2015). I odrywałem się od czytania tylko w razie pilniejszych zajęć lub potrzeby snu.
To w szczególny sposób opowiedziana historia roku, w którym na jednych terenach Polski już było po wojnie, a na drugich jeszcze ona trwała. Szczególna dlatego, że autorka opowiedziała ją przez indywidualne losy ludzi, którzy wojnę przeżyli i dożyli sędziwego wieku, dzięki czemu mogli o swych lub osób im bliskich przypadkach opowiedzieć. I opowiedziała na podstawie rozmów oraz zachowanych wspomnień, dzienników lub dokumentów urzędowych. Jest to więc książka z pogranicza reportażu i efektu badań terenowych.
Mamy tu więc historię szabru nie tylko na "polskim Dzikim Zachodzie", czyli na południowym i wschodnim Nadodrzu, ale też na pograniczu wschodnim, wszak Warmia i Mazury to były Prusy Wschodnie i tam też mieszkali Niemcy i stamtąd albo uciekali do Niemiec, albo byli wysiedlani, zostawiając niemal cały dobytek, będący łakomym kąskiem dla Polaków mieszkających na obszarze dzisiejszej Litwy lub Białorusi, a potem musieli wszystko to zostawić, bo sami zostali wysiedleni do Polski w obecnych jej granicach, na ogół na tzw. Ziemie Odzyskane.

sobota, 15 października 2016

Inauguracja dwudziestego roku akademickiego w Dolnośląskiej Szkole Wyższej

Zajęcia na studiach zaocznych w naszej uczelni zaczęły się już w połowie września i potrwają pewnie do połowy lipca. Studenci studiów dziennych oraz doktoranckich rozpoczęli je z początkiem października. Inauguracje zaś odbywały się do tej pory zwykle około 20. października, a w tym roku już w połowie miesiąca.
Jak zwykle rozpoczęło ją odśpiewanie hymnu narodowego oraz wystąpienie rektora, którym jest od samego początku prof. Robert Kwaśnica, specjalizujący się naukowo w filozofii edukacji. Co widać - rzekłbym coraz widoczniej - w jego przemówieniach. Zawsze nieszablonowych nie tylko dzięki swobodzie, z jaką się wypowiada, ale przede wszystkim dzięki wpleceniu jakiejś ogólniejszej refleksji. Tym razem spoglądając na niespełna dwadzieścia lat pracy w uczelni, która szybko zyskała status najsilniejszej niepublicznej szkoły wyższej na Dolnym Śląsku oraz wszystkie uprawnienia akademickie - jako jedna z czterech uczelni prywatnych w kraju - stwierdził, że stało się to jego sensem życia. Nie byłby sobą, gdyby nie podjął próby zwięzłego, wszak było toi przemówienie, wyjaśnienia zdefiniowania owego sensu. Uczynił to przez opisanie sytuacji takich, jak chęć działania, traktowanie trudności jako wyzwań, a przede wszystkim przez czerpanie radości z pracy.

sobota, 8 października 2016

Powojnie na Dolnym Śląsku - część trzecia i ostatnia

Po opisaniu powojnia we wsi, w której spędziłem dzieciństwo i wczesną młodość, postanowiłem przejrzeć skromne archiwum po moich rodzicach. I oprócz zachowanego dowodu osobistego oraz legitymacji do otrzymanych wojennych odznaczeń znalazłem dwa dokumenty o charakterze majątkowym. Szczególnie ciekawy jest akt nadania gospodarstwa w Uniejowicach w pow. złotoryjskim, które rodzice przejęli w 1949 r.
Dokument wystawiony został w listopadzie 1953 r., więc tylko potwierdza stan faktyczny. Ale formularz pochodzi prawdopodobnie sprzed uchwalenia Konstytucji z 22 lipca 1952 r., gdyż nazwa państwa brzmi jeszcze "Rzeczpospolita Polska". Na dole zaś dużymi literami wydrukowane jest hasło "Stare ziemie piastowskie wróciły do macierzy". Po bokach zaś  figurują herby miast będących siedzibami województw nazywanych Ziemiami Odzyskanymi. Herb Wrocławia jest bardzo podobny do obecnego, czyli z końca XIII w., podczas gdy w 1948 r. ustanowiony został herb przedstawiający na lewej połowie pół orła białego na czerwonym tle z godła Polski, a po prawej pół czarnego orła śląskiego na żółtym tle.
Z dokumentu wynika, że państwo przyznaje nas własność ok. 7 hektarów gruntów, dom mieszkalny z oborą i świniarnią [sic!], jedną krowę i jednego wołu. Ale od kiedy pamiętam mieliśmy siwą klacz.