Z radia dowiedziałem się o projekcie Ustawy o książce. Podobno konsultowanym ze środowiskami ludzi książki. Ale ani wydawcy, ani księgarze, ani bibliotekarze do tych konsultacji się nie przyznają. Próbowałem zapoznać się z projektem tej ustawy, ale na próżno szukałem go na stronie PIK oraz na jej fanpage'u Nie ma o nim ani słowa. Może zresztą i był, ale został schowany po fali krytyki?
Więc opieram się tylko na tym, co usłyszałem w programie radia TOK FM i przeczytałem w niewielkiej notatce w "Gazecie Wyborczej".
To w ogóle nie ma być ustawa o książce! Tylko o cenach książek. Projektodawcy chodzi o to, żeby zahamować postępujący proces upadania księgarń. Bo rzeczywiście padają. We Wrocławiu z tych znanych i przez lata świetnie prosperujących księgarni zlokalizowanych w centrum miasta ostały się chyba dwie lub trzy. Co prawda, tymczasem przybyło wiele innych miejsc, w których książki można kupić, głównie supermarketach, gdzie leżą w koszach podobnie jak mydełka, slipki czy skarpetki. Ale też z przyjemnością stwierdziłem, że w pobliskiej wielkiej galerii "Magnolia" (tej znanej z serialu "Galeria") prócz "Empik"-u znalazły miejsce dwie duże księgarnie. Co znaczy, że w jednych miejscach księgarnie znikają, żeby pojawić się w innych. Nie wiadomo jednak, co się dzieje w małych miastach, gdzie wielkich galerii nie ma. W Złotoryi, gdzie bywam przynajmniej raz w roku, nie ma księgarni ani innego miejsca, gdzie mozna kupić książki. Pozostaje internet.
To w ogóle nie ma być ustawa o książce! Tylko o cenach książek. Projektodawcy chodzi o to, żeby zahamować postępujący proces upadania księgarń. Bo rzeczywiście padają. We Wrocławiu z tych znanych i przez lata świetnie prosperujących księgarni zlokalizowanych w centrum miasta ostały się chyba dwie lub trzy. Co prawda, tymczasem przybyło wiele innych miejsc, w których książki można kupić, głównie supermarketach, gdzie leżą w koszach podobnie jak mydełka, slipki czy skarpetki. Ale też z przyjemnością stwierdziłem, że w pobliskiej wielkiej galerii "Magnolia" (tej znanej z serialu "Galeria") prócz "Empik"-u znalazły miejsce dwie duże księgarnie. Co znaczy, że w jednych miejscach księgarnie znikają, żeby pojawić się w innych. Nie wiadomo jednak, co się dzieje w małych miastach, gdzie wielkich galerii nie ma. W Złotoryi, gdzie bywam przynajmniej raz w roku, nie ma księgarni ani innego miejsca, gdzie mozna kupić książki. Pozostaje internet.