sobota, 18 kwietnia 2015

Polska Izba Książki i jej ustawa


Z radia dowiedziałem się o projekcie Ustawy o książce. Podobno konsultowanym ze środowiskami ludzi książki. Ale ani wydawcy, ani księgarze, ani bibliotekarze do tych konsultacji się nie przyznają. Próbowałem zapoznać się z projektem tej ustawy, ale na próżno szukałem go na stronie PIK oraz na jej fanpage'u  Nie ma o nim ani słowa. Może zresztą i był, ale został schowany po fali krytyki?
Więc opieram się tylko na tym, co usłyszałem w programie radia TOK FM i przeczytałem w niewielkiej notatce w "Gazecie Wyborczej".
To w ogóle nie ma być ustawa o książce! Tylko o cenach książek. Projektodawcy chodzi o to, żeby zahamować postępujący proces upadania księgarń. Bo rzeczywiście padają. We Wrocławiu z tych znanych i przez lata świetnie prosperujących księgarni zlokalizowanych w centrum miasta ostały się chyba dwie lub trzy. Co prawda, tymczasem przybyło wiele innych miejsc, w których książki można kupić, głównie supermarketach, gdzie leżą w koszach podobnie jak mydełka, slipki czy skarpetki. Ale też z przyjemnością stwierdziłem, że w pobliskiej wielkiej galerii "Magnolia" (tej znanej z serialu "Galeria") prócz "Empik"-u znalazły miejsce dwie duże księgarnie. Co znaczy, że w jednych miejscach księgarnie znikają, żeby pojawić się w innych. Nie wiadomo jednak, co się dzieje w małych miastach, gdzie wielkich galerii nie ma. W Złotoryi, gdzie bywam przynajmniej raz w roku, nie ma księgarni ani innego miejsca, gdzie mozna kupić książki. Pozostaje internet.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rekolekcje polskie

Wpadła mi w ręce dziwna książka, ale z licznymi zastrzeżeniami, że jest to egzemplarz próbny, nie przeznaczony do sprzedaży. Niby wydawana przez Wydawnictwo Literackie, ale z zaznaczeniem, że egzemplarz (czyżby był tylko jeden i on trafił w moje ręce?) i że jego własność zastrzeżona jest dla wydawcy. Wziąłem jednak te zastrzeżenia za chwyt marketingowy.
Nazwisko autora - Piotr Kobza - nic mi nie mówi. Z lektury można wnioskować, że to może być ktoś ze sfer kościelnych, gdyż ze swobodą posługuje się terminologią  kościelną,cytuje  święte księgi i pisma papieskie a Rzym zdaje się znać jakby tam przebywał dłużej niż jako turysta. No i o wiarygodnie odmalowuje mechanizmy i obyczaje panujące w Watykanie. O ile potrafi to ocenić ktoś, kto  zna je tylko z literatury. Sprawdziłem w internecie , czy to aby nie postać fikcyjna, ale wychodzi na to, że to rzeczywiście politolog, specjalista od stosunków międzynarodowych, który zadebiutował powieścią.
A sama powieść jest historią robiącego w Watykanie ok. 40-letniego polskiego księdza, ze swobodą poruszającego w kwestiach międzynarodowych Kościoła, który na skutek niechęci ze strony paru wpływowych osób dostaje "kopniaka w górę". Zostaje wysłany (choć prosi się raczej o użycie słowa "zesłany")  do Polski, gdzie obejmuje urząd biskupa na głębokiej prowincji, w miasteczku raczej niż mieście Sokołów, a z opisu realiów można wnioskować, że chodzi albo o Drohiczyn, albo o Łomżę.