piątek, 20 lutego 2015

Bibliotekarskie dobre praktyki

Przewodnicząc od pewnego czasu niewielkiemu liczebnie Kołu Bibliotek Uczelni Niepublicznych Wrocławia (było większe, ale część tych uczelni zniknęła z akademickiego krajobrazu Wrocławia, a część ograniczyła zatrudnienie do jednego etatu, kto wie zresztą, czy pełnego) postanowiłem wrócić do działań ożywiających intelektualnie całe lokalne środowisko zawodowe.
Kiedyś były to spotkania z luminarzami polskiego bibliotekarstwa, gotowymi przyjechać do naszego miasta i nie oczekiwać honorarium. Odbywały się co kwartał w sali odczytowej przychylnej tego typu przedsięwzięciom  obecnej Dolnośląskiej Biblioteki Publicznej. I pewnie ten cykl trwałby jeszcze przez jakiś czas, gdy jeden z moich - bardzo przeze mnie cenionych i lubianych - kolegów nie powiedział na jakimś forum, że "profesor (tu padło nazwisko) on widział, ale przyszedłby, gdybym zaprosił np. Dodę". Innym zaś nie podobało się to, że spotkania organizowane były po południu, a więc dla jakiejś części kolegów i koleżanek poza godzinami pracy. Mnie  i bibliotekarzom uczelni niepublicznych, gdzie nie szasta się etatami, wydawało się to oczywiste, że przynajmniej część aktywności w Stowarzyszeniu nie powinno odbywać się kosztem pracy zawodowej. Dostosowałem się do tych oczekiwań i frekwencja się poprawiła. Ale ten apel o Dodę mnie zdegustował i zaprzestaliśmy tych spotkań. Chcecie Dody, zaproście ją sobie sami i niekoniecznie pod patronatem SBP.

niedziela, 8 lutego 2015

Czy katalog przedmiotowy ma jeszcze przyszłość?

Pojawienie się po wielu wiekach stosowania w ułożeniu i oznaczaniu treści zbiorów bibliotecznych przez układy działowe i systematyczne, pojawienie się ok. sto lat temu katalogu przedmiotowego stanowiło ożywczy ewenement. Można było bowiem pełniej opisać treść dokumentów, dzięki temu czytelnicy mogli poszukiwać ich z większą szansą na utrafienie w oczekiwania. W dobie katalogów kartotekowych miał on jednak ten niedostatek, że obok niego musiał powstawać katalog działowy dla zbiorów dostępnych dla czytelników, czyli głównie czytelni bibliotecznych i kolekcji podręczników w bibliotekach akademickich.
Oczywiście, powstały też systemy łączące informację o temacie dokumentu z miejscem jego usytuowania w bibliotece, ale przynajmniej w Europie nie uzyskały one szerszego zastosowania.
Katalog przedmiotowy nie zyskał w Polsce szerszego zastosowania. Z dużych bibliotek akademickich wprowadziły go, o ile wiem, tylko biblioteki Uniwersyteckie w Warszawie i Wilnie, której to biblioteki dyrektorem w okresie międzywojennym był popularyzator i autor podręczników tego sposobu charakterystyki treściowej dokumentów Adam Łysakowski. Po wojnie własny słownik zaczęła w latach pięćdziesiątych tworzyć Biblioteka Narodowa i w hasła przedmiotowe, obok  symboli powszechnie stosowanej w krajach Europy Wschodniej Uniwersalnej Klasyfikacji Dziesiętnej, zaopatrywać w Kartkowym Katalogu Nowości. Starsi bibliotekarze pamiętają, że jeszcze w latach osiemdziesiątych biblioteki abonowały coś takiego, co przychodziło w plikach kart z gotowymi opisami bibliograficznymi w  formie graficznej nadającej się do użycia w katalogach kartkowych, dodatkowo opatrzonymi adnotacją treściową. Dla bibliotek była to duża wyręka. Oczywiście w podobny sposób sporządzany były opisy w Przewodniku Bibliograficznym. Biuletyn ten wydawany on był w wersji druków dwustronnych do celów dokumentacyjnych oraz drukowany jednostronnie, co pozwalało potrzebne rekordy wyciąć i nakleić na kartonowe karty biblioteczne.