Kiedy kilka lat temu nasz uczelniany BHP-owiec przygotował listę zagrożeń dla bezpieczeństwa pracowników, zażartowałem sobie mówiąc "Panie Wojtku, po zapoznaniu się z tą listą wychodząc do pracy żegnam się z żoną, jak górnik idący na szychtę". Bo też praca bibliotekarza nie wiąże się z większymi niebezpieczeństwami. Wprawdzie jeden z wybitnych bibliografów Friedrich Adolf Ebert (1791-1834) zginął śmiercią bibliotekarzy przygnieciony przewracającym się regałem, ale od tego czasu przez blisko dwa wieki nic takiego się nie zdarzyło. Pamiętam jednak, że kiedy kierowałem biblioteką uniwersytecką, panowała tam dość duża fluktuacja pracowników zatrudnianych w magazynach, gdyż byli uczuleni na kurz lub roztocza, A o nie wśród stojących dziesiątki lat ksiąg, zwłaszcza tych rzadziej używanych, było nietrudno. Raczej nie zdarza się, żeby ktoś z zewnątrz nastawał na życie lub zdrowie bibliotekarzy. Choć w naszej bibliotece zdarzyło się kiedyś, że przyszedł jakiś tzw. kark, żeby wymusić na koledze umorzenie kary za przetrzymanie książek jego studiującej w Dolnośląskiej Szkole Wyższej dziewczynie.
Niebezpieczne dla bibliotekarzy mogą być relacje personalne, a zwłaszcza mobbing ze strony kadry kierowniczej, który po pewnym czasie skutkuje depresją psychiczną lub dolegliwościami somatycznymi.
PHP-owca nie musiały jednak interesować zagrożenia dla przebywających w bibliotece czytelników oraz znajdujących się tu zbiorów, sprzętów oraz danych zawartych na nośnikach elektronicznych. Tak jak nie wziął pod uwagę, że biblioteka, to instytucja publiczna, do której może wejść każdy i spowodować zagrożenie takie, jakie zdarzyć się może np. w sklepie, szkole czy w hali sportowej.
I o tych sprawach mowa była na dorocznej konferencji naukowej, którą wspólnie z Sekcją Bibliotek Naukowych przy śląskim Zarządzie Okręgu Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich zorganizowała Biblioteka Wydziału Zamiejscowego Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie z jej dzielną dyrektorką Bogusią Urban.
O zagrożeniach dla zasobów informacji, a w pewnym sensie dla informacji w ogóle, mówił w przemyślanym jak zwykle do każdego szczegółu wykładzie mówił doskonale znany na Śląsku z wieloletniej pracy na tutejszym uniwersytecie profesor Wiesław Babik z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dla bibliotekarzy najciekawsze wydały się zapewne wątki związane z ograniczeniami dostępu do informacji biorącymi się z cyberatakami lub uszkodzeniami urządzeń, w wyniku których zasoby dostępne ulegają dezintegracji i nie można dotrzeć do informacji potrzebnych, tzn. takich, jakich odbiorcy poszukują, zasoby zostaną zniszczone lub staną się dostępne osobom lub instytucjom nieuprawnionym.
O tej samej kwestii, ale z punktu widzenia praktyka zarządzającego zasobami informacji mówił inż. Andrzej Koziara z Uniwersytetu Śląskiego, zwracając uwagę na potrzebę tworzenia odpowiednich procedur oraz ich literalnego przestrzegania i sygnalizując niebezpieczeństwa związane z popełnianymi w tym zakresie ułatwieniami i zaniechaniami.
W sposób ekspresyjny, dobrze zilustrowany przeźroczami mgr Wojciech Kuliński z Centralnej Biblioteki Wojskowej przedstawił stosowane w tej bibliotece symulacje zagrożeń, a więc alarmy pożarowe, zagrożenia wynikające z podłożenia bomby oraz cyberataku. Autor podkreślał wagę samych symulacji oraz dyskusji nad ich przebiegiem, mających na celu eliminację dostrzeżonych błędów lub niedostosowanych do potrzeb sprzętów i urządzeń. Wprawdzie jest to biblioteka szczególna, wojsko ma swoje służby, sprzęt oraz przepisy dotyczące pracowników,, którzy są na w poły zmilitaryzowani.Niemniej przedstawione fakty i obserwacje, miały charakter uniwersalny i pokazały np. jak ważne są drogi dojazdowe i ewakuacyjne, sprawny sprzęt ratunkowy i przećwiczone zachowania w sytuacjach kryzysowych.
Podobnie instruktażowy charakter, także w formie przedstawienia, miało wystąpienie ratownika medycznego z Krakowa mgra Andrzeja Ziarko, który zaprezentował symptomy nagłych przypadków, jakie mogą mieć miejsce m.in. w bibliotece, a więc omdlenia, udaru mózgu, ataku serca lub padaczki oraz podstawowe zasady zachowań w takich razach.
Mniej ciekawe zdały mi się uwagi dra Artura Ormana, policjanta i badacza, który mówił o monitoringu, ale bardziej skupił się na znanej mu dogłębnie problematyce policyjnej i prawnej, momentami tylko zdając sobie sprawę, że słuchaczami nie są studenci kierunku bezpieczeństwo narodowe, lecz bibliotekarze. Z .kolei dwie młode doktorantki z Uniwersytetu Śląskiego Małgorzata Piecuch i Iwona Rak, dobrze czując się w historii kradzieży książek, którą w zgrabny sposób zaprezentowały, raczej nie wzbogaciły wiedzy zebranych o zjawisku kradzieży w bibliotekach i zapobieganiu temu procederowi.
Była to już bodaj dwunasta doroczna konferencja organizowana przez tę bibliotekę i jej zespół, sponsorowana przez uczelnię oraz formy dostarczające bibliotekom sprzęt i programowanie, w związku z czym udział w niej jest bezpłatny, a do tego organizatorzy zapewniają katering. Przedstawiciele firm Aleph i H+H Piotr Marcinkowski i p. Zbigniew Szarejko, oferujący oprogramowania umożliwiające zintegrowane przeszukiwanie bibliotecznych baz danych zarówno na miejscu, jak i z domowych urządzeń elektronicznych, byli zresztą obecni i zaprezentowali nowe produkty. Gdyby tylko było nas na nie stać...Ale wciąż liczę na to, że będę mógł w najbliższych latach podpisać się pod zamówieniem przynajmniej dla jednej z tych firm..Ich usługi, dziś stanowiące pewien luksus wnet mogą stać się standardem.
Udział w konferencji miał dla mnie jeszcze wartość dodatkową. Pracowałem dwanaście lat na Uniwersytecie Śląskim, miałem zajęcia z kilkunastu rocznikami adeptów zawodu bibliotekarskiego i miałem okazję wręcz niespodziewanie wielu ich spotkać.Znaleźli miejsce w zawodzie, awansują, odnoszą sukcesy, robią stopnie naukowe, część pozakładała rodziny i obrosła w dzieci. Cieszyło mnie, że wspominają moje zajęcia, rozmowy wieczorne przy piwku. Obiecałem, że przyjadę wiosną, żeby znów wspólnie pobiesiadować. Niektórzy zadeklarowali, że przyjadą do Wrocławia na tegoroczne święto piwa.
Z równą przyjemnością spotkałem się z koleżankami i kolegami z bibliotek Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu i jej wydziałów w Chorzowie i Wrocławiu. W jednym i drugim celu przyjechałem zresztą do Katowic i Chorzowa już w przeddzień konferencji. Bo lubię takie biesiady