niedziela, 23 czerwca 2013

Ulica na uniwersytecie

Po kilku skutecznych próbach wyręczania władz uniwersytetów przez młodzież neofaszystowską w podejmowaniu decyzji o tym, kto może w ich murach wygłaszać odczyty, podobna próba odbyła się w minioną sobotę na Wydziale Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Gościem władz miasta i uniwersytetu był prof. Zygmunt Bauman, wybitny socjolog, który ze współczesnych intelektualistów najtrafniej chyba opisuje ogólny trend we współczesnej kulturze, dla którego ukuto nazwę postmodernizm lub z polska ponowoczesność, a którego główną cechę definiuje on jako płynność.
Wrocławscy neofaszyści i kibole już od jakiegoś czasu nie kryli zamiaru niedopuszczenia do wykładu. Nie byłem przy tym, ale czytam, że stawiła się ich setka, żeby wykrzykiwać "odważne" hasła o czerwonej hołocie. Są za młodzi, żeby im wytknąć, że nie mieli odwagi głosić tych haseł, gdy szło się za to siedzieć lub na dwa lata do wojska. Dziś jest to już tylko przejaw głupoty i otumanienia. Na szczęście tym razem w pogotowiu były siły porządkowe i wezwane przez prezydenta miasta Rafała Dutkiewicza dość sprawnie uporały się z krzykaczami. A dziś już krzykaczom postawione zostały zarzuty. Dobrze byłoby, gdyby ukarano ich wysokimi grzywnami i umożliwiono ich odpracowanie. Mieliby na kilka miesięcy zajęcie.

wtorek, 18 czerwca 2013

Mój wiek, czyli wiek XX oczami Aleksandra Wata

Minęły już cztery lata od lektury wydanej wtedy po polsku książki Marci Shore "Kawior i popiół" (książka jest dostępna w internecie na chomikuj.pl. Kto nie ma zahamowań...), przedstawiającej losy polskich pisarzy, którzy dali się uwieść ideologii komunistycznej. Niektórzy przypłacili to życiem, inni długoletnim więzieniem lub zsyłką na Sybir, by w końcu przejrzeć na oczy. Pisałem o tej książce na jednym z poprzednich moich blogów, ale nie udało mi się na ten wpis trafić. Wtedy gdy pisałem Onet.pl nie dawał możliwości pisania tagów. Jeśli mi się to uda kiedyś, podam link.
Postanowiłem wtedy przeczytać "Mój wiek" Aleksandra Wata, a właściwie jego i Czesława Miłosza. Już kilka razy do tego podchodziłem, ale odstręczała mnie objętość tego dwutomowego dzieła. Ale gdy zabrałem się za pierwszy tom, przeczytałem go bardzo szybko. Teraz czytam tom drugi. Trochę wolniej. Pewnie dlatego, że początkowe jego partie mają odmienną formę od reszty. Mianowicie autor pisze je sam. To znaczy podredagował sam to, co na podstawie jego opowieści spisał jego rozmówca Czesław Miłosz.. A opowiada tu o swoich więziennych doświadczeniach  w Moskwie, a potem w innych miejscach kraju "gdie tak wolno dyszet czieławiek". Narracja jest tu bardziej konkretna, z niewielu dygresjami, w które obfituje większość książki, będącej zapisem wywiadu-rzeki. Więcej tu natomiast refleksji o naturze komunizmu, zwłaszcza tego w wersji stalinowskiej.

wtorek, 11 czerwca 2013

W Stowarzyszeniu Bibliotekarzy (chyba) bez zmian

7 i 8 czerwca odbył się dziewiąty Zjazd Delegatów Stowarzyszenia Bibliotekarzy w moim życiu. Jak się w jego trakcie okazało, dość wiele moich koleżanek i kolegów po fachu, zwykle o kilka lub kilkanaście lat starszych ode mnie, również po raz pierwszy pojawiła się na tym szczeblu organizacyjnym w 1981 roku. Był to zjazd nadzwyczajny, zwołany w rok po zjeździe zwyczajnym, na fali przeżywającej wtedy apogeum euforii ruchu "Solidarności". Zmiótł on z centrum chyba cały wybrany raptem rok wcześniej Zarząd Główny, w którym było przecież wielu ludzi z autentycznym dorobkiem zawodowym i społecznym. Ale takie są chyba prawa, które rządzą życiem społecznym na zakrętach historii. Najniespodziewaniej dla wszystkich. a zwłaszcza dla siebie samego, wróciłem z niego jako prezes organizacji. I z rozmów z weteranami owego zjazdu wynika, że od owego czasu ten ostatni był najbardziej spokojny, żeby nie rzec nudny.