piątek, 29 czerwca 2012

Palikot we Wrocławiu

Gdzieś mi przepadł wpis o kongresie lokalnym Ruchu Palikota  i wizycie Janusza Palikota we Wrocławiu.  Może jak sam znikł, to sam się odnajdzie?

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Kto jest lemingiem?

Nie wiadomo, kto po raz pierwszy nazwał elektorat Platformy Obywatelskiej lemingami. Czyli takimi ludzkimi odpowiednikami gryzoni, wokół których narosło wiele mitów, w tym ten o skłonności do autodestrukcji. podczas masowych wędrówek do miejsc, gdzie jest luźniej niż w dotychczasowych. Faktycznie szybko się mnożą i gdy jest im ciasno, szukają sobie nowego miejsca. Ale wzajemnie się nie duszą i nie zadeptują. Jakby jednak nie było, lemingi niczym nie zasługują sobie na negatywne konotacje.W każdym razie nie bardziej niż inne gryzonie.
Ów mit o skłonności lemingów do autodestrukcji został przez elektorat PiS dodatkowo wzbogacony o stereotyp o rzekomej skłonności do ułatwionego życia i podatności na manipulację.

sobota, 9 czerwca 2012

Gottland czyli Czechosłowacja

Po sześciu latach od pierwszego wydania ukazało się lekko zaktualizowane wznowienie książki Mariusza Szczygła  Gottland, obrosłej tymczasem licznymi nagrodami dla autora, edycjami w wielu innych krajach, a nawet podobno udatnymi inscenizacjami teatralnymi. Autor zaś, u nas wciąż znany jako reporter, w Czechach nazywany jest "spisovatelem", czyli pisarzem. Aktualizacja zaś polega na informacjach odautorskich o tym, co się zdarzyło od pierwszego wydania, a więc najczęściej o śmierci przywoływanych postaci lub o dotarciu do nowych dokumentów.

piątek, 8 czerwca 2012

Moi mistrzowie. Suplement 2. Irena Lenartowicz

Podczas konferencji w Gdańsku uświadomiłem sobie, że w tym małym panteonie moich mistrzów powinna znaleźć się też pani Irena Lenartowicz, kierowniczka biblioteki gromadzkiej (a potem gminnej) w Zagrodnie, do której należała też wieś mego dzieciństwa Uniejowice.
Pamiętam, że pierwszy raz do biblioteki gromadzkiej, mieszczącej się jeszcze w odległym od domu o ok.3,5 - 4 km budynku Gromadzkiej Rady Narodowej, dziś Urzędu Gminy, poszedłem razem z kolegą chyba jako uczeń III lub IV klasy., czyli w 1958 lub 59 roku. A potem poszedłem już tylko raz, żeby pożyczone książki oddać. Odstręczyła mnie od tej biblioteki pani bibliotekarka, która nie kryła zniecierpliwienia, że nie bardzo wiemy, co chcemy i do tego nie jesteśmy zapisani. Najpierw nie chciała nas zapisać, bo byliśmy niepełnoletni i powinni byli nas zapisać rodzice, ale w końcu na podstawie legitymacji szkolnych (na tyle byliśmy przezorni, że je ze sobą zabraliśmy) nas zapisała.  Następnie kazała nam wyszukać książki w katalogu, który liczył chyba ze cztery skrzynki. O jakimś pouczeniu, jak to się robi nie było mowy, a pani sprawiała wrażenie tak srogiej, że nie śmieliśmy prosić o pomoc. Wyszukaliśmy więc jakieś niewiele nam mówiące książki, pani je wyszukała na półkach i podała przez okratowane okienko, pouczając, że najdalej za dwa tygodnie trzeba je oddać i przynieść poręczenie od rodziców.